Wiele się mówi o tym, że szkolne tornistry są za ciężkie. Ale teraz przyszedł czas, żeby coś z tym zrobić:

  • Dyrekcja naszej szkoły zamierza wnioskować, a Radni Gminy są gotowi zabezpieczyć środki finansowe na dodatkowe egzemplarze podręczników dla szkoły. Dodatkowe egzemplarze będą dostępne w klasie i dzieci nie będą musiały nosić części książek.
  • A my – Rodzice – możemy zrezygnować z kupowania zeszytów w twardej okładce. Kupujmy dzieciom zeszyty nie grubsze niż 32 kartki i to w miękkiej oprawie – lepiej częściej zmieniać zeszyt niż codziennie nosić dodatkowe dekagramy, które przyczyniają się do problemów z kręgosłupem i bezpośrednio wpływają na zdrowie dzieci.  

Dlaczego ciężkie?

Książki obecnie są wydawane na dobrym, ale ciężkim papierze kredowym obfito zadrukowanym farbą i dodatkowo w foliowanej okładce. Oprócz podręcznika są ćwiczenia, też często ładnie i kolorowo wydane. A na dodatek rodzice nadgorliwie z własnej inicjatywy lub na prośbę nauczycieli kupują dzieciom zeszyty 60 lub 80 kartkowe w twardej okładce. Sam pusty plecak czasem waży ok. 2 kg, już nie wspominając o piórniku… to razem daje ciężar, który jest nie do uniesienia przez wątłe mięśnie dzieci i młodzieży, niszczy kręgosłup, jest przyczyną niebezpiecznych potknięć i upadków (szczególnie zimą).   

Dzieci mają prawa.

Istnieje zalecenie Głównego Inspektora Sanitarnego w sprawie „Tornistrów Szkolnych”, gdzie jest mowa o tym, jak plecak powinien wyglądać, jak go fachowo spakować i że nie może przekraczać 10 do 15% masy ciała dziecka.     

Szafki szkolne nie pomagają.

Fikcją jest możliwość pozostawiania części przedmiotów i książek w szafkach szkolnych. Szafki w szkole muszą pomieścić ubranie wierzchnie i buty, często zabłocone w zimie. W szafce może być, więc mokro lub może panować nieświeży zapach. Jak tam zostawić książki? Nawet jeśli jakieś dziecko jest na tyle zorganizowane, żeby zostawiać część książek w szkole to i tak nie jest w stanie chodzić do szatni na każdej przerwie, więc w szkole nosi pełen plecak.   

Co na to Pani Minister Edukacji?

Problem ciężkich plecaków od lat nurtuje rodziców współpracujących z fundacją „Rodzice Szkole”, ale dopiero obecna Pani Minister Edukacji Anna Zalewska odpowiedziała na apel i w dniu 11.12.2017 zorganizowała robocze spotkanie z przedstawicielami rad rodziców i dyrektorami zainteresowanych Departamentów Ministerstwa Edukacji , którzy zechcieli się przyjrzeć sprawie i wysłuchać zaniepokojonych rodziców.  Przewodnicząca naszej Rady Rodziców uczestniczyła w tym spotkaniu. Na spotkaniu padło wiele ciekawych propozycji odciążenia plecaków. Byli zwolennicy wprowadzenia lekkich e-booków, które kosztują ok. 300 zł i umożliwiają przechowywanie zawartości wszystkich podręczników. Oczywiście rozbijamy się tu nie tylko o koszty zakupu, ale także obsługi technicznej w przypadku uszkodzeń, awarii oraz zobligowania wydawnictw do udostępniania wszystkich książek w wersji elektronicznej. W skali całego kraju to spore przedsięwzięcie, na które przyjdzie nam poczekać. Cyfryzacja i tej dziedziny wydaje się nieuchronna, ale jeszcze dość odległa. Może nasze wnuki lub prawnuki doczekają czasów, kiedy we wszystkich salach szkolnych w Polsce będą tablice multimedialne, a  e-booki, laptopy lub inne urządzenie elektroniczne w teczkach. Nie chodzi tylko o koszty, my po prostu nie jesteśmy jeszcze gotowi i nie chcemy rezygnacji z książki papierowej.  

Dlatego najlepszym rozwiązaniem i szybkim do wprowadzenia w życie, byłby zakup dodatkowych kompletów książek do użytku w szkole. Nie znaczy to, że dzieci miałyby podwójnie zakupione wszystkie podręczniki i ćwiczenia.  Szkoła zamawiając podręczniki zamówiłaby dodatkowe egzemplarze dostępne dla wszystkich uczniów w klasach, a podręczniki, które dzieci wypożyczają z biblioteki zostałyby cały rok w domu. Dzięki temu nie zniszczyłyby się od noszenia w tornistrze i posłużyłyby przez jeden lub dwa roczniki dłużej. Oczywiście znowu są to dodatkowe koszty, na które ministerstwo prawdopodobnie nie znajdzie funduszy, a jeśli nie znajdzie funduszy to nie może tego narzucić organom prowadzącym szkołę. Padła jednak słuszna sugestia, że nikt nie zabronił Gminie, jako organowi prowadzącemu, dbania o zdrowie swoich młodych mieszkańców. Gmina może wprowadzić swój własny „lokalny program walki z ciężkimi plecakami” i np. doposażyć swoje szkoły w dodatkowe egzemplarze podręczników, tak aby nie trzeba było nosić tych pięknie wydanych, bogato ilustrowanych i niemiłosiernie ciężkich książek w plecaku.       

Innym pomysłem, słusznym w moim przekonaniu, byłoby zrezygnowanie w szkole podstawowej z zeszytów grubszych niż 32 kartki. Jeden zeszyt to różnica zaledwie kilkunastu lub kilkudziesięciu gram, ale przy 5 lub 7 zeszytach to już jest sporo. Zwróćmy uwagę też na wykorzystanie zeszytu. Po co zaczynać nowy temat na nowej stronie, to jest rozrzutność. Lepiej mieć cienki zeszyt i ciaśniej zapisany.    

 

W imię zdrowia naszych dzieci zachęcamy rodziców, naszą Dyrekcję i wszystkich nauczycieli  oraz organ prowadzący (czyli Władze Gminy) do wspólnego szukania i szybkiego wprowadzenia rozwiązań, które skutecznie obniżą ciężar plecaków szkolnych.